festiwal/koncert

Don’t Panic! We’re… Orange The Juice!


Trwa kolejna odsłona projektu Don’t Panic! We’re From Poland. Wczoraj frekwencja daleka była od rekordowej, ale to co działo się w Palladium na Roxy Stage to był cios.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Zaczęła Julia Marcell, która promocji na zachodzie to już chyba nie potrzebuje, bo się sama wypromowała. Pamiętam jej koncert z Open’era i tamten podobał mi się bardziej niż wczorajszy. Może za dużo chciała pokazać na raz, w krótkim secie?

The Complainer – widowiskowi jak zawsze. Szkoda, że beż rzutnika ;) Ale za to w szerszym składzie. Formacja w sam raz do małych klubów, oryginalna, ale czy to nie za mało by zawojować zagranicę?

Później L.Stadt – i tu z ręką na sercu: rewelacja. Z roku na rok ich koncerty podobają mi się coraz bardziej. Zaproszenia do Stanów w pełni zasłużone. Wczoraj przypominali mi krzyżówkę BRMC z Joy Division, ale może to porównanie bez sensu. L.Stadt buduje konsekwentnie swoją własną markę. Brawo!

The Car Is On Fire – też specjalnie promocji nie potrzebuje, bo widać i słychać coraz większą radochę z grania i obcowania ze sobą na scenie. Mocno i przebojowo w dobrym tego słowa znaczeniu. A i tak, to co najlepsze było jeszcze daleko przed nami…

Warsaw Village Band (pod taką nazwą występuje zagranicą Kapela Ze Wsi Warszawa) tym razem mnie nie porwał/a. Wręcz odwrotnie. Ale przyznać należy, że zgromadzili chyba największą „swoją” publikę w Palladium.

Pati Yang – od lat nasza wizytówka na Wyspach (i nie tylko). Tym razem prawie solo ;) Sama obsługiwała gitarę (czekałem aż ją podpali w stylu Hendrix’a ;)). Motorycznie, treściwie i… po ciemku. To był chyba najtrudniejszy do sfotografowania wczoraj koncert.

I na koniec… dla tych 41 osób, co dotrwały do siódmej z rzędu kapeli (ładniejsza połowa twierdzi uparcie że 44 osoby + obsługa + pięcioosobowa załoga balkonu) nagroda za wytrwałość. Orange The Juice. Czegoś takiego dawno nie widziałem i słyszałem. Świetni muzycy potrafiący zagrać wszystko i świetnie. Może czasem aż za dużo, ale chyba właśnie na tym polega fussion – by przypierdolić między oczy w najmniej oczekiwanym momencie, tak, by usłyszeć mruczenie rozkoszy. Nigdy ich wcześniej nie widziałem i teraz jest mi wstyd.

Dziś w Palladium dzień drugi: Main Stage. A później w 1500 mkw Brodka i Maria Peszek. Nie wiem, czy dam radę ;)

7 komentarzy do “Don’t Panic! We’re… Orange The Juice!

  1. Woah! I’m really enjoying the template/theme of this website.

    It’s simple, yet effective. A lot of times it’s difficult to get that „perfect balance”
    between superb usability and visual appeal.
    I must say you have done a awesome job with this. In addition, the blog loads super quick for me on Opera.
    Superb Blog!

Dodaj komentarz